niedziela, 28 kwietnia 2013

pastelowe popołudnie

Nie mam pojęcia, po co robiłam jakieś plany na ten weekend. Chciałam spróbować zacząć leczyć pomazaną długopisem Barbie i zrobić zdjęcia do dwóch albo trzech wpisów na nadchodzący tydzień. Jedyne, czego potrzebowałam, to słońce.
Ale słońce też zrobiło sobie wolne, na dworze było szaro, ciemno i mglisto. Skutek był taki, że niemal dwa dni drzemałam na jawie.
Rozjaśniło się dopiero w niedzielę po południu. Nareszcie :)

Na spacer wygoniłam dwie fashionistki. Jedną znacie, to moja zimowa Oleńka. O drugiej wspominałam, bo robiłam dwa podejścia w SH zanim udało mi się ją kupić (leżała wśród zabawek luzem, bez ceny, sprzedawczyni upierała się, że była spakowana z innymi lalkami w worku i samej mi jej sprzedać nie może. Takie tam sklepowe rozgrywki ;) ). Panna ma różowe pasemka i złote kolczyki oraz grupę inwalidzką z powodu braku lewej dłoni.

Najpierw próbowały pozować na skalniaku, ale nie podobało im się najwyraźniej to, że wśród kamieni mieszka od kilku dni padalec.

Rozejrzały się nerwowo i wyszły na słońce. 
Obchód gospodarski...


Jak widać, w ciągu tygodnia trochę się u mnie zazieleniło.
Z dużym naciskiem na "trochę".

niedziela, 21 kwietnia 2013

Supermenka

Zima trwała zbyt długo.
W nierównej walce wiosna co chwila upadała, a kiedy ostatecznie udało jej się wygrać była tak osłabiona, że przyszłość kwiatów, liści, pszczół, motyli i komarów zawisła na włosku.
Co do komarów to mogłaby tak sobie wisieć i wisieć, ale inni, milsi przedstawiciele fauny i flory zasługiwali na nieco przyjaźniejsze okoliczności przyrody.
I nie wiadomo jak potoczyłyby się losy świata, gdyby nie pojawiła się ona...


Supermenka!


Walczyła zaciekle nie bojąc się niczego. Przedzierała się przez miejsca innym niedostępne...


... przywoływała słońce, przeganiając zeszłoroczne liście...


... a nawet zawisła na drzewie, to akurat całkiem niepotrzebnie.


Doceńcie jej wysiłek.Wspomóżcie dobrym słowem. I wyplączcie, gdyby znowu wpadła w suche gałęzie ;)

Supermenkę, czyli Yasminę z Bratz Super Babyz, znalazłam kilka dni temu w SH. Jest niewątpliwie najśmieszniejszą lalką, jaką kiedykolwiek trzymałam w dłoniach. Śmieję się za każdym razem, kiedy na nią spojrzę.
Mam nadzieję, że Was też wprowadzi w dobry nastrój :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

co z tą wiosną?

Powiem krótko - szału nie ma. Wszędzie błoto, śnieg nadal leży... chociaż już tylko w kilku miejscach, a nie wszędzie i nie grubości 30 cm... W ogródku kilka wymęczonych przebiśniegów i mech.
Z drugiej strony spadło zainteresowanie wywieszoną za oknem słoniną, na której jeszcze kilka dni temu pasło się 30 sikorek. Nad głowami przelatują nam klucze gęsi. I bociany przyleciały. Teraz czekamy na słońce i odrobinę zieleni.

Na poszukiwanie wiosny udała się młodsza koleżanka Betty Teen. Okazało się, że laleczkę kupiłam w doskonałym stanie, wystarczyło ją tylko wykąpać i ubrać. Żadnych skaz, gęsta fryzura, nienaganny makijaż :)

 

Pożyczyła kalosze od Sindy (chociaż pewności nie mam, że to kalosze... wyglądają trochę jak kowbojki; zostały kaloszami ze względu na kompletnie nie kowbojski kolor) i zabrała na spacer dwa psy.
Psy rzadko narzekają na błoto :)


czwartek, 11 kwietnia 2013

Betty Teen i lekarze

Coś czuję, że jak tak dalej pójdzie lalki zaczną mi się kojarzyć z lekarzami. Nie, nie są chorowite - to ja mogę sobie pozwolić na polowania w SH najczęściej właśnie wtedy, kiedy idę do lekarza; w inne dni praca mi nie pozwala.
Chociaż akurat dzisiaj praca pomogła... wysyłając mnie... do lekarza. Niech żyją badania okresowe :D

W SH było kilka niezidentyfikowanych klonów, dwie panny z Lucky Ind. - jedna z krzywym makijażem, druga z krótką szyją, no i one.
Moja trójeczka ;)
Główna bohaterka oczywiście na pierwszym planie.



Betty Teen ma artykułowane nogi i napis Tong na głowie. Ma też niestety otwarte złamanie prawej kostki, rzęsy w zaniku (można je trochę wyczuć palcem na prawym oku) i standardową fryzurę, do tego strój taki, jakby zwiała z wędrownego cyrku... ale i tak jest śliczna i spogląda na świat ze spokojem, pełna zadowolenia z siebie :)
Kim jest golasek nie mam pojęcia, panna z grzywką to Sweetheart Barbie, gdybym była uważniejsza przy robieniu zdjęcia, byłoby widać serduszko, które ma na szyi.




Włosy Betty są rzeczywiście fatalnej jakości, ale jej fryzura i tak mi się podoba, przez bardzo miłe skojarzenie :)

(zdjęcie Barbary Wrzesińskiej i Wojciecha Pokory bezczelnie pożyczyłam z sieci :))

Postaram się jakoś te lalki doprowadzić do ładu i pokazać w lepszym stanie. Jest nadzieja, że mi się uda, chyba już naprawdę idzie wiosna.