piątek, 29 listopada 2013

Dziewięć lat i dziesięć dni

Mężczyzna w tamtym pokoju
tak rzadko się uśmiecha
Nie spotykam go Chociaż mogę
domyślać się jego obecności
w tamtym pokoju Kwiaty dawno zwiędły
Kurz osiadł na zegarze nad kominkiem
w którym od lat nikt nie pali

Mężczyzna w tamtym pokoju
lubi słuchać muzyki Tak cicho
jakby muzyka go słuchała Szeptem
przywołuje do siebie dźwięki
Oswaja je Całuje We śnie
widziałam wylatujące przez okno ptaki

Mężczyzna w tamtym pokoju
przypomina kogoś Linią ust
Szkicem nosa Uśmiechem
Chociaż uśmiecha się tak rzadko
Że można myśleć o nim w czasie przeszłym

poniedziałek, 25 listopada 2013

Światowy dzień pluszowego misia

Jak wszyscy, to wszyscy ;)


W dzieciństwie miałam pluszowego lisa, pieska, słonika (ukochanego niemal na śmierć), ale misiów niewiele. Najwspanialszy i ulubiony był mojego wzrostu kiedy go dostałam i telepie mi się w zakamarkach pamięci, że wzbudzał mój strach.
Ja rosłam, miś kurczył się z każdym rokiem... Wypchany trocinami twardziel dzielnie znosił przebieranie w sukienki i moje stare śpiochy. Miał żonę - najpiękniejszą z moich lalek, a z nią chyba kilkoro dzieci. Był jedną z tych zabawek, których moja rodzina nawet nie próbowała mi zabierać, żeby przekazać młodszym dzieciom w rodzinie. Byłam dzieckiem cichym i spokojnym, ale chyba przeczuwali, czym mogłoby się to skończyć.
Ale o zabawkach z dzieciństwa będzie kiedy indziej. Większość ocalałych trzymam na strychu, na który chwilowo - z powodu nieustającego braku oddechu - nie mam wstępu.


Z okazji światowego dnia pluszowego misia życzę wszystkim misiom i ich właścicielom wszystkiego najlepszego :)



sobota, 16 listopada 2013

krótka opowieść o tym, że lepiej odzyskać głowę niż ją stracić

Co było pierwsze: jajko, czy kura?

Co w lalce jest ważniejsze: głowa, czy ciało? Zadaję sobie to pytanie od czasu do czasu, całkiem poważnie. Według mnie jednoznacznej odpowiedzi nie ma - czasami ważniejsza jest głowa, czasami ciało. Czasami warto robić przeszczep dla ratowania jednego lub drugiego, z powodu unikatowości, urody albo zwykłego sentymentu. Niby więc ważniejsza jest głowa, ale z drugiej strony jeśli tak miałoby być, po co jej nowe ręce i nogi? ;)

Historia dzisiejszej lalki jest łatwa do wymyślenia - ktoś atrakcyjną głowę przeszczepił na lepsze ciałko, porzucając stare. Ktoś inny wykorzystał atrakcyjniejsze ciałko, zostawiając sobie niepotrzebną głowę.

Rodziców dzisiejszej bohaterki znalazłam na forum. Najpierw od kupiłam ciało, które z kilkoma innymi przez wiele tygodni czekało na bliżej nie sprecyzowane coś. Znak od losu, mój kaprys, może na Gwiazdkę? Kto wie. W lalkach najbardziej cieszy mnie przywracanie do życia nikomu niepotrzebnych szczątków, więc wiadomo było, że wcześniej czy później coś się zdarzy.
I niedawno przyjechała do mnie pewna głowa...

(autorką zdjęcia głowy jest Medithanera, pożyczyłam bez pytania...)

Głowa jak to głowa, bez reszty ciała wygląda i czuje się dość głupio. Trzeba było coś z tym zrobić :)
Ciałko się ucieszyło, głowa też. Ale nic to w porównaniu z radością już skompletowanej lalki.


Głowa w wianie przywiozła ubrania i pieski. Jak widać plastik mało marznie w listopadzie.



Monotonnie tutaj, jeśli chodzi o krajobraz. Jabłonka ta sama, droga też. I brzoza w tle. Tylko liści i jabłek jakby ubyło. Ale nadal jestem chora, daję słowo, że spacer 15m od domu to już był wyczyn.

P.s. Nieświadomi efektów poczęcia rodzice to Medithanera i Mr. Bart :)

niedziela, 3 listopada 2013

na temat (bez lalek)

Znowu rzutem na taśmę, dzięki bloggerowi, który uparcie odmawiał od wczoraj wklejenia zdjęć do wpisu.
Co tu dużo mówić.
Najpierw było tak:



Dynia powstała na imprezę z okazji Halloween, zorganizowaną w gronie niewielkim, ale za to bardzo przyjemnym towarzysko. Czwórka dwunastolatków była zachwycona ;)
Dwie mamy też.

Następnego dnia...