Ale słońce też zrobiło sobie wolne, na dworze było szaro, ciemno i mglisto. Skutek był taki, że niemal dwa dni drzemałam na jawie.
Rozjaśniło się dopiero w niedzielę po południu. Nareszcie :)
Na spacer wygoniłam dwie fashionistki. Jedną znacie, to moja zimowa Oleńka. O drugiej wspominałam, bo robiłam dwa podejścia w SH zanim udało mi się ją kupić (leżała wśród zabawek luzem, bez ceny, sprzedawczyni upierała się, że była spakowana z innymi lalkami w worku i samej mi jej sprzedać nie może. Takie tam sklepowe rozgrywki ;) ). Panna ma różowe pasemka i złote kolczyki oraz grupę inwalidzką z powodu braku lewej dłoni.
Najpierw próbowały pozować na skalniaku, ale nie podobało im się najwyraźniej to, że wśród kamieni mieszka od kilku dni padalec.
Rozejrzały się nerwowo i wyszły na słońce.
Obchód gospodarski...
Jak widać, w ciągu tygodnia trochę się u mnie zazieleniło.
Z dużym naciskiem na "trochę".