piątek, 23 stycznia 2015

Plotki o mojej śmierci były przesadzone

To było tylko zniknięcie. Z przyczyn różnych, letnio-jesiennych, służbowych, prywatnych, zdrowotnych, humorzastych, niepotrzebne skreślić, dowolne dopisać.
Ale jednak wróciłam. I nic nie mogę obiecać.

Dziękuję tym, którzy tu zaglądali, może pamiętając o mnie, a może szukając potwierdzenia, że mnie jednak szlag trafił :-)

Życie jak życie, toczyło się swoimi torami. Dziecko mi się zestarzało i zaczęło gimnazjum i II stopień muzycznej. Zdrowotnie mnie dupnęło już półtora roku temu, więc to żadna nowość, że trzyma - ale ja też jakoś się trzymam, więc tragedii nie ma. Finansowy dołek na przełomie roku próbował mnie dobić, ale też się nie dałam, a nawet jakoś wypłynęłam na powierzchnię.
Chyba nie jestem łatwa do zabicia :-)


Lalkowo też się działo, chociaż i tu zrobiłam sobie przerwę, z wielu względów. Ostatnio trochę przybyło, dołączyły dwie Monsterki - mało używana Robecca i całkiem nowa Howleen, której mieć nie planowałam, ale :-)

Udało mi się też, całkiem przypadkowo, trafić na allegro na ubranie dla lalki, która goła czekała w pudle na lepszy los. Nie liczyłam na to, że kiedykolwiek ją firmowo ubiorę, a tu proszę - spodnie, golf, czapka, plecak i buty. Na innej sierocie z luźną głową i z simbowym księciem u boku, o których może kiedyś.



Czapkę musiałabym przybić pineską, więc wolałam ją schować do kieszeni. Po wyjściu z podwórka moja odpowiedzialność za fryzurę spada do zera. Tam rządzi wiatr.




To Cool Blue Barbie.

Edit: Lalka w wersji wypasionej, z pudełkiem i akcesoriami jest do obejrzenia i podziwiania u Natalii. Chyba muszę popracować nad grzywką :-)

wtorek, 10 czerwca 2014

K jak kamień

Ominęłam jedną literę (znowu). Tym razem powód głupi, ale prawdziwy - termin wypadał w dniu wyborów, nie mogłam się opędzić od myśli, że jedenaście to nr listy Samoobrony. Niedzielno-upalno-leniwy mózg, wyjałowiony przez kilkutygodniowe wciskanie mu przez oczy i uszy popisów przedwyborczej erudycji padł i odmówił współpracy.

Kamień to co innego. On przynajmniej nie zmienia poglądów.



Na kamieniu posadziłam anonimową pannę, która trafiła do mnie dzięki forum (dziękuję Joannie!). Urwana głowa dała się naprawić, chociaż jeszcze nie jest idealnie - idealnie byłoby zmienić ciałko, ale dziewczyna ma nieco nietypowy kolor.
Makijaż wyglądał na dość krzykliwy, ale już mi nie przeszkadza. Może wysubtelniała odzyskując głowę? ;)

poniedziałek, 12 maja 2014

Lalkowy alfabet - H jak huśtawka

Huśtawka. To miało być jedno z najoczywistszych i najprostszych zadań w całym lalkowym alfabecie. I jak zwykle w takich przypadkach bywa - nie wyszło.
Najpierw ze zdziwieniem zauważyłam, że już jestem spóźniona, chociaż dopiero czwartek (a mój niewielki rozumek zakodował sobie, że kolejne wpisy mają się pokazywać w weekendy). A potem, kiedy chciałam spóźnienie naprawić, okazało się, że przyroda nie współpracuje. I cały entuzjazm szlag trafił.
Za ciemno, za zimno, za mokro, na dodatek tak jakoś. Nijak. Pogoda taka, że spać albo się kłócić.


Tak oto zafundowałam Nikki huśtawkę nastrojów.




niedziela, 4 maja 2014

Frauenburg czyli Castrum Dominae Nostrae


 Plany odwiedzenia Fromborka mieliśmy od dawna. Mężczyzna Domowy, który zaledwie trzy lata temu przestał być mieszkańcem Wrocławia, nigdy we Fromborku nie był. Ja byłam, owszem, w średniej szkole z wycieczką klasową, a więc w czasach raczej prehistorycznych (chociaż Kopernik już tam nie mieszkał).
Z tamtej wycieczki zapamiętałam właściwie tylko jedno - moje koleżanki pytające spotkaną na ulicy fromborczankę "gdzie tu jest centrum" i jej zdumienie, kiedy rozglądając się bezradnie odpowiedziała: "Wszędzie...". Niespełna trzynastoletni Młody pojechałby niemal wszędzie, skuszony pizzą w Ornecie w drodze powrotnej.
Właściwie mieliśmy tam pojechać do Fromborka jeszcze w sierpniu, ale dziwnym trafem wylądowaliśmy w Stegnie. (link)
Korzystając z długiego weekendu, a przede wszystkim z tego, że było bardzo ładnie, ale zimno, a ja zdecydowanie wolę piesze wędrówki w niższych temperaturach, wybraliśmy się tam wczoraj.
Do Fromborka, a nawet do jego centrum.

Jechało się fenomenalnie, po drodze minęło nas zaledwie kilka samochodów, a świat za oknem wyglądał przepięknie.
Niestety kilka osób też wpadło na pomysł odwiedzenia miasta Kopernika, więc na dziedzińcu zamku przeciskaliśmy się między wycieczkami, ale i tak było wspaniale.
Również niestety nie opanowałam jeszcze latania z lalką i aparatem w tłumie (i nie wiem, czy kiedykolwiek opanuję). Ale mimo to udało się zrobić trzy zdjęcia. Każde innym aparatem :)
Modelką jest bliżej niezidentyfikowana Tereska.
 



Pora wrócić do starych lektur :)


Miasto było okupowane przez turystów i stada Koperników.


Przed nami jeszcze wyprawa do Pieniężna i Braniewa, a w drodze powrotnej obowiązkowo (i tradycyjnie) pizza w Ornecie, którą polecam.
Potem zaczniemy jeździć w innym kierunku :)