Chyba, bo biorę pod uwagę, że jutro, pojutrze, za tydzień... przyjdzie opamiętanie, a z nim wielki okrzyk (w duszy, rzecz jasna): "Co ty zrobiłaś???".
Ale to może jutro, pojutrze, za tydzień. A może i nigdy, kto wie ;)
Nie, to nie było veni, vidi, vici. Pojechałam, zobaczyłam, pomacałam, odstawiłam na półkę. Dopiero po dobie pojechałam... wzięłam, zapłaciłam...
I mam ją. Niewątpliwie najdroższą lalkę w mojej głównie secondhandowej zbieraninie.
Sinatra.
Aż chce się zanucić :)
Zdjęcie nocno-ajfonowo-instagramowe, lepsze będą później.
Gratuluję nowej lalki ;-)
OdpowiedzUsuńJa również gratuluję, zakupu i reakcji Twojego mężczyzny (przeczytałam na forum) :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, minęła noc, a ja nadal się cieszę, więc jest dobrze ;)
OdpowiedzUsuńNie martw się, każdy kiedyś przeszedł "ten pierwszy raz" gdy cena lalki nagle zrobiła się trzycyfrowa :))
OdpowiedzUsuńNie byłam przygotowana na ten szok, poprzednie lalki rzadko osiągały dwucyfrową :)
OdpowiedzUsuńMa piękne usta. Nie mogę się doczekać dalszych zdjęć. :)
OdpowiedzUsuńPiękna lalka! Sama zastanawiałam się nad jej zakupem ale gdy już przemyślałam wszystkie za i przeciw to mi ją wykupili ;)
OdpowiedzUsuń