niedziela, 26 kwietnia 2015

Kennedy, córka Kena

Nie, to nie będzie saga. Chciałabym, pewnie, ale znam siebie, swoje możliwości i swoje lenistwo - nie da się.
Zresztą nawet nie wiem, czy dzisiejsza bohaterka to na pewno Kennedy, a nie Barbie. Założyłam, że jednak Kennedy, a imię ma na pewno po ojcu. Ja rozumiem, że Ken i Barbie wiecznie młodzi, ale kiedyś przecież musieli mieć jakieś potomstwo!



Niezbadane są wyroki dziecięcych rąk i zębów. Lalkę wyciągnęłam z pomiędzy stosu pluszowych misiów, w spodniach należących z pewnością do którejś z My Scene, z włosami w niemal idealnym stanie i w kolczykach, a jak wiadomo biżuteria to rzecz niemal niespotykana w przypadku lalek z SH. Rzadsze są chyba tylko buty. Ale za to ma pogryzione dłonie, w lewej brakuje dwóch palców. Mimo wszystko cud-miód, żadnej łysiny, żadnych kołtunów, plam i makijażu dzierganego długopisem.
I oczywiście powalająca uroda :-)

Kennedy jest romantyczką i do twarzy jej w kwiatach.



Jednak czasami zajmują ją sprawy całkiem przyziemne.


- Drewnochron by się przydał!


- A gdyby tak boa z piór... i rosół...



- Lepszy lewy profil, czy prawy?

Od czasu do czasu tęsknie wypatruje, czy z lasu nie wyjeżdża książę na białym koniu.


A ponieważ księcia jakoś nie widać, marzy o przeprowadzce do miasta.


Jak widać na ilustracjach, wiosna na Warmii nabiera śmiałości. A jutro zakwitną śliwy :-)
---
P.s. Trwają poszukiwania zaginionej bliźniaczki... W okolicy słychać tępy dźwięk walenia się w głowę.

sobota, 18 kwietnia 2015

Warmińska wiosna

W poprzednim życiu mój mąż jeździł na przełomie lutego i marca w okolice Zielonej Góry. Wracał po czterech dniach, patrzył na leżący wokół mniej lub bardziej obficie śnieg i mówił melancholijnie: "A tam już kwitną forsycje...".
Tak właśnie jest, uczyli nas nawet o tym na geografii, w tej złej, peerelowskiej szkole. Okres wegetacji mamy krótszy o jakieś 4-6 tygodni. Miesiąc i jeszcze trochę.
I sorry, póki śnieg - jak dzisiaj - pada w połowie kwietnia, nie wierzę w ocieplenie klimatu. A jeśli wierzę, to nawet trochę go pożądam. Wiosna byłaby dłuższa...

Na wiosenny spacer zabrałam dzisiaj maleństwo kupione w Kauflandzie. Według napisu na pudełku ma na imię Paula, według mnie (chociaż nie wszystkim lalkom nadaję imiona) - Lisa, bo kojarzy mi się z dziećmi z Bullerbyn. Może przez słomkowy blond na głowie, może przez błękit oczu, a może przez wiosenno-polarne ubranko?

Lisa wybrała się na poszukiwanie warmińskiej wiosny. Nie znalazła śniegu, a to już coś :-)
Znalazła za to kwiatki...


Pączki na jabłonce...


Trawę... chyba już tegoroczną...


Gałązkę kwitnącej brzozy (z pozdrowieniami dla alergików)...


Nie spotkała za to bociana, który ewakuował się chwilę wcześniej. Ku wielkiemu zadowoleniu okolicznych żab i ślimaków.


Laleczka była nieco droższa od lizaków (3,49? 3,75?), więc nic dziwnego, że wcześniej nie udało mi się na nią trafić - podejrzewam, że jej siostry znikają natychmiast po wyłożeniu na półki.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Wesołego jajka :-)

Dzisiaj zaliczyliśmy chyba wszystkie pory roku. Rano była zima - psy wróciły ze spaceru pięknie ozdobione śniegiem. Potem była krótka wiosna, mgnienie lata, a potem na zmianę - jesień, zima, wiosna, jesień, zima...
Kiedy wracaliśmy wieczorem do domu, bocian nadal stał w gnieździe, więc może to jednak wiosna?
Może...

Wszystkim pięknej wiosny życzę :-)