wtorek, 25 grudnia 2012

Dobrze Wam życzę

Przecież wiecie :)
Życzę wszystkim dobrych, spokojnych świąt.
I spełnienia marzeń - byle nie wszystkich, warto zostawić sobie kilka na następną okazję :)




niedziela, 16 grudnia 2012

grudzień śmignął

Właściwie nie wiem kiedy, ale faktem jest, że śmignął. Codzienność to wyczerpująca i czasożerna choroba.
Z każdym rokiem czas jest coraz mniej rozciągliwy, prawda? ;)

Na zimowy spacer wykorzystałam odrobinę niedzielnego światła, niewiele go było, bo jest odwilż i cały świat poszarzał.
W roli modelki wystąpiła bezimienna panna z SH (to już jej drugi występ na blogu, debiutowała w poprzednim, herbacianym wpisie). Panna może wygląda wielkomiejsko, ale jest najprawdziwszą wieśniaczką, stąd brak architektury w tle ;)


 Pokręciła się tu i ówdzie, stwierdziła, że zimno jej w nos i odeszła w siną dal...



Jak widać - na całej połaci śnieg.
Zgodnie z grudniowym tematem zabawy zaproponowanej przez Szarą Sowę. Całe szczęście, że wreszcie spadł śnieg, bałam się już, że trzeba będzie robić zdjęcia na prześcieradle ;)

P.s. Jak zwykle, nic o modelce nie wiem. Ma artykułowane ciałko i śliczną buzię, byłaby w stanie nienagannym gdyby nie fryzjerskie zabiegi poprzedniej właścicielki. Ale z krótszą fryzurą jest jej bardzo do twarzy ;)

piątek, 30 listopada 2012

Rzutem na taśmę (+11)

To ostatnie godziny listopada, a więc i ostatnia szansa na wzięcie udziału w zabawie Szarej Sowy. Niestety, w tym miesiącu brakowało wszystkiego - czasu, światła, aparatu, pomysłu... wszystkiego, poza lalkami :)
Bo lalek z SH przybywa, tylko kiedy się nimi zająć? Czekają na lepsze czasy.

Herbatka...
Listopad najchętniej bym przesypiała. Zwłaszcza w dzień.


(na zdjęciu najnowszy nabytek z SH)

***

A przy okazji...
Okazało się, że nie dwa, ale trzy razy zostałam odznaczona.
I bardzo mi miło :)

Tym razem za wyróżnienie dziękuję Metce :)

1. Szklanka jest do połowy pusta czy do połowy pełna?
 
 Do połowy pełna. Nawet jeżeli wszystko wskazuje na to, że jednak do połowy pusta :)
 
2. Ulubione słodycze.
 
Czekolada. W dowolnej postaci - poza białą, której sensu istnienia nie mogę pojąć.

3. Ulubiony dzień tygodnia.
 
Sobota. Albo wtorek. Czasami piątek.
 
4. Jaki jest kolor twojej szczoteczki do zębów? :P
 
Aktualnie biało-fioletowa :)
 
5. Film, który wywołał u ciebie łzy.
 
Trudne pytanie. Pierwszy w życiu? Ostatnio? Najbardziej?
Wzruszają mnie różne, czasami dziwne rzeczy (takie, które innych nie wzruszają). A czasami śmiać mi się chce w momentach, w których inni płaczą, dla równowagi ;)
"Szósty zmysł", ostatnia scena. To pamiętam.
 
6. Morze czy góry?
 
Morze.
 
7. Czy jesteś subiektywnie stała czy obiektywnie elastyczna? :P
 
Subiektywnie stała. Czasami twarda jak stal, czasami zwyczjny beton.
Brak elastyczności uważam za jedną ze swoich największych wad, łatwiej byłoby żyć.

8. Czy jest książka, którą przeczytałaś więcej niż raz?
 
Większość książek, które mi się spodobały.
Rekordziści (z lat dawnych, wtedy miałam więcej czasu na czytanie w ogóle, na powtórki zwłaszcza): "Mała Księżniczka" F.G. Burnett, blisko 40 razy, "Trzej Muszkieterowie" A. Dumas, niemal 30 razy, Muminki i Mikołajek kilkakrotnie. Później Jonathan Caroll (Kraina Chichów, Dziecko na niebie i jeszcze kilka), stare książki Joanny Chmielewskiej, Rok w Prowansji, Wiedźmin.

9. Koty czy psy? A może inne? :P
 
Psy. I koty. Psów mam sześć, kota miałam jednego, ale tylko na podwórku. Może i dobrze, gdyby nie alergia miałabym ich pewnie dziesięć ;)
 
10. Ulubiony cytat.
 
"Jaki by nie był powód do łez, w końcu i tak trzeba wytrzeć nos".
Krecia Pataczkówna. Konia z rzędem temu, kto wie/pamięta, gdzie można było to przeczytać :)
 
 
11. Miasto czy wieś?
 
Kiedyś miasto, teraz wieś. W mieście pracuję, ale nie wyobrażam sobie powrotu do niego.
Chociaż dawno, dawno temu marzyłam o życiu w Nowym Jorku... Jak szaleć, to szaleć :) 
 
 

niedziela, 18 listopada 2012

22 pytania, czyli...

...dopadły nie Sowa z Aidą :)
Nie, naprawdę się nie spodziewałam. I tak, owszem, naprawdę dziękuję :)

Pytania Sowy:

1. Ulubiona rozrywka.
2. Słońce czy deszcz?
Deszcz, z gwarancją, że po nim przyjdzie słońce.
3. Spełnione marzenie.
Syn.
4. Marzenie jeszcze nie spełnione.
Córka :) Możliwe, że nie spełnione nigdy. Ale zawsze warto mieć kilka marzeń w zanadrzu :)

5. Ulubiona lalka.
Lalka mojego szczenięctwa - duża, chyba 50cm, którą dostałam gdzieś na początku życia. Ma na imię Grażyna, po mojej mamie :) i mam ją do dzisiaj, schowaną gdzieś na strychu. Może kiedyś ją pokażę :)
6. Ulubione imię.
Męskie - Witold. Kobiece - Magdalena. Tak, lubię swoje imię :)

7. Ulubiony kwiat.
Maciejka.
8. Kim byś chciała być , gdybyś nie była człowiekiem?
Drzewem. Gruszą.
9. Czy lubisz swoja pracę zawodową?
Uwielbiam swoje miejsce pracy. Nie cierpię tego, co robię.
10. Kraj w którym chciałabyś mieszkać?
 Polska, bo dobrze mi tutaj, mimo wszystko. Ewentualnie Francja, zwłaszcza zimą.
11. Czy wyobrażasz sobie życie bez komputera?
Pod jednym warunkiem - musiałabym mieć maszynę do pisania.



Pytania Aidy:
1.Twój ulubiony pisarz/poeta.
Od dwóch dni nad tym myślę i nie, nie jestem w stanie wybrać jednego.
Pisarze: Jonathan Caroll, Julio Cortazar
Poeci: Konstanty Ildefons Gałczyński, Frank O'Hara

2. Osoba która cię fascynuje.
Nikt nie fascynuje mnie na tyle mocno, żeby wybijał się ponad innych. Niektórzy fascynują mnie chwilowo, inni tylko częścią swojego życia. Churchill. Gałczyński. Bowie.

3. Ulubiony sposób na spędzenie wolnego czasu.
Życie w tempie, które lubi mój organizm. Czas spowolniony, wg większości ludzkości :) Czytanie, gapienie się w niebo, głaskanie psa, jedzenie czereśni, rozmowa z bliskimi.

4. Ulubiony kolor.
 Ciemna zieleń.

5. Najsmaczniejsze danie.
Ruskie pierogi forever :) Najbardziej te, które sama robię.

6. Co byś w pierwszej kolejności zrobił/zrobiła gdybyś wygrał/wygrała w lotto?
Zrobiłabym listę rzeczy, które mogę (wreszcie) dzięki temu zrobić.

7. Co byś zmienił/zmieniła na świecie?
Zaszczepiłabym w ludziach świadomość, że zwierzęta czują podobnie do nas.

8. Co zabrałbyś/ zabrałabyś na bezludną wyspę (3 rzeczy)?
Maszynę do pisania, papier (dużo papieru), nożyczki.

9. Jaka jest Twoja ulubiona pora dnia?
Noc.

10. Czy ze swoich wirtualnych znajomych poznałeś kogoś w rzeczywistości?
Bardzo, bardzo mało - dwie osoby (na co najmniej kilkadziesiąt znajomości). Ale za to z przytupem - z jednym takim, poznanym wirtualnie, mieszkam od dwóch lat :)

11. Ulubiony gatunek filmowy.
Nie mam. Lubię dobre filmy, nie trawię filmów o wampirach (poza Nieustraszonymi Łowcami Wampirów Polańskiego...).
I to by było na tyle, dziękuję za uwagę ;)

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Będę ślepą uliczką, nie prześlę zabawy dalej.

środa, 31 października 2012

upiorny twist

Nie miałam pomysłu ani czasu. Do czasu :)
A potem przypomniałam sobie mocno szczenięce lata. I nierozerwalny związek ducha z latarką.



***

To już prawie dziesięć lat? Niemal wczoraj, a z drugiej strony... minęło chyba kilka wieków.
Wtedy... Położyłam mojego niemal dwuletniego, już gadającego syna spać i wyszłam z sypialni. Wróciłam po kilkunastu minutach, sprawdzić, czy zasnął.

- Mamo, co to była za pani?
- Jaka pani?
- Stała tu. Patrzyła na mnie. Uśmiechnęła się, pomachała i poszła.

W domu, oddalonym o kilkaset metrów od najbliższych sąsiadów, byliśmy we troje. Syn, mąż, ja.
No i ta pani...

poznajcie słodką Mini

Mini sama w sobie nie jest słodka (w każdym razie nie dosłownie), ale wykluła się ze słodkiego jajka. Tak, tak, to lalka z jajka-niespodzianki. Musiałam przecież sprawdzić, co jest schowane w nowych jajkach dla dziewczynek. Oczywiście lekko różowych.



Od razu mówię - laleczka znacznie lepiej prezentuje się na zdjęciach niż realnie. Kamera ją lubi ;)


Ma niewątpliwą zaletę - jest naprawdę maleńka i można ją zmieścić w kieszeni albo w torebce. Urodzona podróżniczka.

sobota, 20 października 2012

Addio pomidory

Co prawda dzisiaj nic nie wskazuje na to, żeby zima miała niebawem nadejść, ale nie dajmy się zwieść - wiosny w tym roku już nie będzie ;)
Wykorzystałam piękną pogodę na pożegnanie pomidorów, w ramach wymyślonych przez Szarą Sowę potyczek z piosenkami Starszych Panów.

W roli pomidorów wystąpiły pomidory, w tym absolutna gwiazda, jedyny pomidorek koktailowy, jaki udało nam się w tym roku wyhodować.
Poprosimy o owacje :)
Z pomidorami żegnała się Helenka, czyli Barbie Horse Riding.


środa, 3 października 2012

Trzy panny na drodze (nie licząc psa)

Tak się ucieszyłam, że pogoda pozwala na zdjęcia - było ciepło, słonecznie i bezwietrznie. Ale pomysł i tak diabli wzięli, bo mój aparat postanowił ostatecznie odmówić posłuszeństwa. Zrobiłam więc chociaż jedno zdjęcie, telefonem. Nie jest najgorsze, ale komfort pracy poniżej krytyki, zwinęłam zabawki i wróciłam do domu.


A chciałam się pochwalić dwiema zdobyczami, towarzyszkami Westley :) Obydwie wyciągnięte z SH, blondynka była w sukience, z bliska wygląda biedniutko, bo poprzednia właścicielka postanowiła ją chyba oskubać - brakuje jej włosów na lewej skroni i nad czołem, póki co daje się to jakoś zamaskować ułożeniem reszty włosów. Panna z grzywką czekała na mnie w sukience i z butami, ma pięknie gęste włosy z przedziałkiem z tyłu głowy, więc oryginalnie miała pewnie kucyki, ale ja wolę ją taką.
Ciekawe, kiedy wygrzebię resztę koleżanek :)

czwartek, 27 września 2012

W co się bawić - mężczyzna jesienny

Parytet! W świecie lalek to płeć męska jest dyskryminowana, więc chociaż wśród jesiennych dziewczyn nie może zabraknąć jesiennego mężczyzny...





 Znalazłam go w SH, miał na sobie spodnie i koszulkę (zniszczoną na plecach), oczywiście nie miał butów. Poza tym wymagał kąpieli i doprowadzenia do ładu włosów - co udało mi się o tyle o ile. Ma niestety pękniętą szyję, przez co co chwila kokieteryjnie odchyla głowę. Na szczęście mocno dociśnięta trzyma się w miarę. Do zdjęć wystarczyło.
Dzisiaj wybrał się na poszukiwanie - jesieni, żony, dzikiego zwierza? Nie wiem, znaleźliśmy tylko dwa bardzo słodkie jabłka. Już pożarte, przez fotografa ;)



Ostatecznie zapozował ze słonecznikiem. Chyba jedynym, którego jeszcze nie wydziobały sikorki :)


niedziela, 9 września 2012

Jesienna dziewczyna

Zabawę zaproponowała Szara Sowa na swoim blogu.
Zasady są proste:

1. Raz w miesiącu na swoim blogu trzeba umieścić post ze zdjęciem lub zdjęciami na zadany temat.
2. Czas od 1 do końca każdego miesiąca, zupełnie dowolnie.
3. Na zdjęciu musi być lalka lub jej część.
4. Zdjęcie ma być ilustracją do tytułu lub treści zadanej na ten miesiąc piosenki Starszych Panów.
5. W pierwszym poście należy zaznaczyć, że chodzi właśnie o naszą zabawę (link)
6. Zgłoszenia w komentarzach do tego posta wraz z linkiem do swojego bloga.

Piosenki z Kabaretu Starszych Panów wielbię od lat (no, nie wszystkie, ale wyjątków jest niewiele). Na wzięcie udziału w jakiejś blogowej zabawie miałam ochotę od dłuższego czasu, ale robienie zdjęć na temat, codziennie, nieco przerasta moje możliwości przerobowe. Raz w miesiącu - to jest to

Jesienną dziewczyną została Westley, zwana do niedawna rozczochrańcem :)

Z czym kojarzy mi się jesień?

Przede wszystkim z potrzebą wędrówki:

I jeszcze...

Ze słonecznikami:


Z jabłkami:




Z nawłociami, czyli polską mimozą (wyobrażacie sobie wiersz "Nawłociami jesień się zaczyna..."? ;) ):


A jesienna dziewczyna to oczywiście dziewczyna z chryzantemami. Dobranymi odpowiednio do skali :)


Przepiękna pogoda dzisiaj, szkoda, że taki wrzesień nie może trwać do grudnia :)

niedziela, 19 sierpnia 2012

Annika i Westley

Nareszcie. Obydwa rozczochrańce są już umyte i ubrane. Długo to trwało, wiem.
Prawdę mówiąc samo mycie odbyło się natychmiast, zatrzymałam się na doprowadzaniu do ładu włosów. Wyglądały na pierwszy rzut oka dużo lepiej, w rzeczywistości obydwie panny miały na głowie wielkiego kołtuna.
Zależało mi na dwóch rzeczach - żeby nie wyrwać wszystkich włosów i żeby te, które zostaną, nadal było kręcone.
Chyba mi się udało.
Szanowni państwo, przedstawiam Annikę :)
(jako Annikę z Barbie i Magia Pegaza rozpoznała ją ajatoco)


Udało się domyć, chociaż zostały niewielkie plamki na czole i nodze, chyba od lakieru do paznokci, a ja notorycznie zapominam o kupieniu zmywacza. Sukienka wymagała tylko doprania i zawiązania na kokardkę jednej tasiemki ;) To całkiem sprytna sukienka, wystarczy ją rozpiąć na plecach i przekręcić... i mamy całkiem inny strój.

A teraz Westley.

Z jej włosami miałam więcej problemów, na szczęście uniknęłyśmy oskalpowania. Co prawda nie ma takich ładnych splotów, ale włosy są rozczesane, kręcone, pachnące i w ogóle.
Sukieneczkę wydziergałam ja sama, osobiście. Nie wiem, co mi się stało w głowę, ale postanowiłam przypomnieć sobie, jak się robi na szydełku. Bolały mnie palce obydwu dłoni, język (od zagryzania...), a mózg chyba parował co jakiś czas.
Ale dałam radę! Efekty co prawda nie są powalające, ale i tak czuję się szalenie dumna :D

Czy ktoś może mieć pojęcie, jak ta panna ma na nazwisko?


W tle wystąpiły kawałek drogi, łąki, lasu i dzika jabłonka.

sobota, 11 sierpnia 2012

Krystle i pajacyk

Obiecywałam sobie, że tego nie zrobię - dopóki zdobyta niedawno w SH Westley nie odzyska fryzury. Ale cóż, nie miałam siły się opierać ;)
Zwłaszcza, że tym razem to naprawdę okazja - obydwie laleczki wsadzone do foliowej torebki były wycenione na... 7zł. Był też z nimi klonik, ale po oględzinach odłożyłam go do kosza.

Moje nowe rozczochrańce póki co prezentują się tak:


Pierwsza z lewej to tytułowy pajacyk, z powodu ciałka. Ma pomalowane (firmowo) paznokcie i płaskie stopy - hurra, to pierwsza taka moja lalka! :)
Druga lalka to Krystle. Musiałam ją tak nazwać, połączenie zabójczej grzywki, makijażu i sukienki będącej skrzyżowaniem koszuli nocnej z suknią ślubną natychmiast zagrało mi w głowie muzyką z serialu Dynastia :D

I jeszcze zbliżenie buziek. Zdjęcia poniżej krytyki, wiem, ale ciemno było dzisiaj.


Podoba mi się jej delikatny uśmiech. Grzywkę jakoś przecierpię ;)


Charakterystyczne kolczyki i makijaż.
Tradycyjnie już - nie mam pojęcia, co mam... a Wy mi pomagacie :)
Panna Krystle to tak naprawdę Barbie and the Beat.

----

Jeszcze małe uzupełnienie muzyczne.



sobota, 4 sierpnia 2012

błysk w oku

Domyślałam się, że jest fotogeniczna, ale nie spodziewałam się, że aż tak :)


A to tylko wykadrowane zdjęcie przed myciem (i czesaniem, za które jeszcze się nie zabrałam). Bawiłam się wczoraj Instagramem i musiałam się podzielić efektami :)

piątek, 3 sierpnia 2012

miniaturka

Przy okazji robienia porządków na innym blogu przypomniałam sobie o miniaturowym filmie przygodowym. Miniaturowym podwójnie - ze względu na długość samego filmu i rozmiar główniej bohaterki.



Pozycja obowiązkowa każdego, kto interesuje się miniaturami :)

----

Od kilku dni mam okres ciszy. Siedzę z palcami zawieszonymi nad klawiaturą i z całego kłębowiska w głowie wyciskam tylko kilka suchych zdań. Bardzo dużo, za dużo myśli, bardzo mało słów, rozmowa sprawia mi trudność (wyjątkiem było wczorajsze popołudnie, kiedy monologowałam w domu, mąż-niemąż słuchał, a w jego oczach narastało pytane "skończyłaś?").
Chyba muszę się zastanowić, co dalej. Nie, nie ze mną, nie z życiem, nie z Polską, ograniczę się do przemian na blogach.
A może mi minie, za dzień, dwa. Się zobaczy.

środa, 1 sierpnia 2012

rozczochrańce

Znowu to zrobiłam :)
Korzystając z tego, że wcześniej wyszłam z pracy, poleciałam do second handu. Tego samego, co zwykle.
I z tych samych co zwykle koszy wyciągnęłam spod stosu miśków dwa rozczochrańce.


Identyfikować je będę jak już się umyją ;)
Blondynka zaraz idzie do kąpieli, druga panna czeka i myśli co tu zrobić, żeby loków nie stracić...

poniedziałek, 23 lipca 2012

Czy my się znamy?

Wygląda na to, że blondynki co prawda szybko tracą głowę, ale łatwo ją odzyskują ;)
Moje bezgłowe znalezisko:

...po kąpieli, uczesane i ubrane prezentuje się tak:


Nie do poznania, prawda? :)
Miejsce klejenia szyi jest schowane w głowie, więc nie ma śladu po operacji. Zostało jej za to kilka kropek jakiejś farby na nogach, którymi może zajmę się później. Jest też jedna plamka nad ustami, zobaczyłam ją dopiero na zdjęciu. W normalnym świetle jest praktycznie niewidoczna.
To oczywiście kolejna lalka, o której nic nie wiem... poza tym, że to Barbie ;) Ale może ktoś ją pozna i podpowie?
Wczoraj otrzymała imię (robocza Bezgłówka jakoś mi nie podchodziła... ;) ), nazywa się Nicki. Ciekawe, czy ktoś się domyśli dlaczego.


----
Znamy się ;) Prawie bezgłowa Nicki to Secret Hearts Barbie. Zidentyfikowała ją Ania z dollsecondhand.

niedziela, 22 lipca 2012

Helenka

Helenka otrzymała swoje imię kiedy jeszcze tkwiła z głową w szklance, czyli przedwczoraj.
Dzisiaj umyta i uczesana wyszła na dwór i dała sobie zrobić kilka zdjęć.

Edit: to Barbie Horse Riding, za identyfikację dziękuję Dollbby'emu :)
TU jego siostra bliźniaczka, a TU trzecia siostra, u Mono.


Helenka najpierw powyginała się na ławeczce...


A potem poszła w plener.



Pogimnastykowała się na drzewie...


I zapozowała z jabłuszkami ;)


Przy okazji zrujnowała sobie fryzurę, u nas prawie zawsze wieje :D

Ciekawe dla kogo straciła głowę?

Panna (prawie) bezgłowa.
W środku głowy był zaczep, udało mi się go wyciągnąć i umocować - szyja była połamana, skleiłam ją, co widać mimo koszmarnej jakości zdjęcia.

Głowa się moczy, nogi udało się częściowo umyć, część plam wyglądała jak plamy po farbie, niestety część została, będę z nimi walczyć później, póki co dysponuję tylko mydłem ;)


piątek, 20 lipca 2012

Znalezisko

Wiem, modelina na mnie czeka ;) Postaram się w najbliższym czasie coś ulepić, mam nawet kilka pomysłów, a przede wszystkim pierwsze pudełko na arcydzieła ;)

Zrobiłam sobie dzisiaj przerwę w pracy i zajrzałam do SH. W znajomym koszu było sporo nóg zakończonych lalkami, w tym dwie Basie. Jedna z urwaną głową (ale głowa w komplecie), druga...


Zdjęcie fatalne, robione komórką, na parapecie w pracy, pod światło. Trochę się z tym musiałam kryć ;)
Miała na sobie jakieś orientalne spodnie i złotą spódniczkę zamiast topu. Włosy rozpuszczone i rozczochrane. Ciałko twarde i jak widać po kolanach mocno wyginalne ;), żadnej biżuterii (ani śladów po niej), delikatny makijaż.
Nic o niej nie wiem. Panna jest umyta, dzisiejszą noc spędza do góry nogami, z głową w szklance.

środa, 18 lipca 2012

paskuda retro

Niezbyt dobrze pamiętam, ale chyba miała na imię Asia. Nie byłam oryginalna w nazywaniu swoich lalek, najczęściej dziedziczyły imiona po członkach rodziny :)


Laleczka ma około 14 cm wzrostu, ruchome rączki i główkę, jest w swojej oryginalnej sukience zapinanej na plecach na zatrzask, oryginalne ma również buty - trudne do zgubienia, bo zamontowane na stałe. Trzydzieści lat temu je zdejmowałam, dzisiaj nie miałam odwagi, mam wrażenie, że guma, z których są zrobione, zdążyła zesztywnieć.


Ciałko jest plastikowe, rączki i główka z gumy. Włosy blond, całkiem nieźle przetrwały moje czesanie, wszyte są na tyle gęsto, że specjalnie nie widać wielkiej łysiny na środku z tyłu ;)
Żadnych sygnatur. Nie mam pojęcia jakiej jest narodowości i skąd się u mnie wzięła. Pamiętam, że moja kuzynka miała podobną, z ciemnymi włosami.



A wszystko przez skojarzenie :)

Każde pokolenie ma swoją paskudę ;)

sobota, 14 lipca 2012

identyfikacja: misja wykonana ;)

Jestem chora, przeciągam chodzenie spać, bo w nocy czuję się zdecydowanie gorzej. Wczorajszą noc spędziłam produktywnie, namierzając Barbie z magnesem.
No i wiem :)
Moja uciekająca panna młoda to Kennel Care Barbie, o ile dobrze doczytałam - z 2001 roku.

(zdjęcie oczywiście z Internetu)

Znalazłam ją w dwóch zestawach, z pieskami, jak na zdjęciu i z kotami, w zestawie znacznie większym (na Amazonie jest TU). Dziurki w nadgarstkach i magnes w dłoni miał jej pomagać trzymać różne akcesoria do pielęgnacji.

Czuję się mądrzejsza ;)
A moja miłośniczka zwierząt dostała wczoraj chihuahua w koszyczku, który pewnie kiedyś należał do jakiejś innej Baśki, zanim trafił do mnie.

Zdjęcia będą innym razem.


środa, 11 lipca 2012

poparzona ;)

Zgodnie z sugestiami oblałam mojej blondynce z magnesem w dłoni fryzurę wrzątkiem.
Efekty są zadowalające ;)

Zajęłam się też sukienką, w której ją kupiłam, panna wyraźnie uciekła sprzed ołtarza ;)
Butów brak, więc litościwie ukryłam jej stópki. Po wędrówce przez mokry ogródek były trochę brudne.



czwartek, 5 lipca 2012

magnetyczny podwieczorek

Kramik warzywny chwilowo zamknięty, wczoraj postanowiłam zmierzyć się z wypiekami.
Nie umiem piec ciast, zdarzyło mi się je upiec ledwie kilka razy w życiu, więc cieszcie się, że nikt tego, co stworzyłam wczoraj jeść nie musi ;)




Lalczyna dłoń trzymająca talerzyk zapowiada drugą część wpisu.


To jest właśnie jedna z dwóch "pełnowymiarowych" lalek, kupionych w second handzie na początku tygodnia. Wykąpana i ubrana, nie wymagała właściwie żadnych zabiegów, co chyba widać. Jedyny uszczerbek na urodzie to niewielkie zabarwienie na lewej łydce.
Bardzo mi się podoba to, że ma niemal niewidoczny makijaż.
Kompletnie się nie znam na typach i seriach :) Pewnie jakąś cechą charakterystyczną są cieliste, wyciskane w barbiowy wzorek "majtki". No i dwie dziurki na nadgarstkach oraz magnes na lewej dłoni
O, taki:


I na zakończenie Baśka w dżungli ;)