piątek, 30 sierpnia 2013

Stasia nad morzem

Zwykle mam problem z nadawaniem lalkom imion, ale w przypadku Stasi nie miałam wątpliwości. Stacie mi nie pasowała ;)

W środku ostatniego tygodnia wakacji wybraliśmy się nad morze. Zabawne - morze do tej pory kojarzyło mi się z Kołobrzegiem, gdzie w dzieciństwie wysyłali mnie do sanatorium i z Trójmiastem. Potrzebowałam 41 lat i faceta z Wrocławia, żeby się dowiedzieć, że mam też morze trochę bliżej.

I tak właśnie Stasia załapała się na wycieczkę.
Kupiona w SH w reklamówce z innymi lalkami, wymagała tylko kąpieli i oczywiście ubrania. Strój kombinowany - spodenki z zestawu dla Steffie, koszulka jest naprawdę sukieneczką z zestawu dla Evi. Buty? A po co komu buty na plaży?...

Spam zdjęciowy? A jakże. Morze jest szalenie fotogeniczne :)





W roli głównej piasek:



I ludzkość w tle...:



Na wydmach można było odetchnąć w cieniu.



To palmy? Chyba zabłądziliśmy...


Morza szum, ptaków śpiew... i krzywy horyzont ;)


 We wrześniu chyba tam wrócimy, o ile będzie nas stać.

Współautorem zdjęć jest Mężczyzna Domowy (ten z Wrocławia), z kadru skutecznie znikał Młody.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Słońce i cień

Co roku wakacje spędzałam nad jeziorem. Nic w tym zaskakującego, tu gdzie mieszkam trudno byłoby znaleźć miejsce oddalone od jeziora więcej niż kilometr, góra dwa.
Moje jezioro to magiczna kraina dzieciństwa, kilka domków na zarośniętym drzewami brzegu, oddalonych od innych ośrodków, których wtedy nie było zresztą tak wiele. Wodę brało się ze studni, zawsze ze strachem, bo w domku stojącym obok mieszkał niezbyt przyjaźnie nastawiony do świata owczarek (przez dziewiętnaście lat moich wakacji przewinęło się ich tam kilka, ale oczywiście pamiętam tylko najgroźniejszego; najgroźniejszą, bo to suka była...), a wieczory spędzało się najczęściej na rozmowach, z braku prądu toczonych przy świeczkach albo lampie naftowej.
Tam pierwszy raz się całowałam, tam uczyłam się pływać i tam jadłam zupę z waty, piasku i trawy. Dajmy spokój chronologii.
Kucharką, która raczyła mnie takim przysmakiem, była moja przyjaciółka. Miałam wtedy trzy lata, ona sześć i mimo, że była dla mnie wtedy wyrocznią, pamiętam swój słaby sprzeciw przeciwko takiemu obiadkowi. Wydaje mi się, że nie dojadłam...
Przyjaźń, która narodziła się wtedy, przetrwała w nieco zmodyfikowanej formie do dzisiaj. Przeżywała wzloty i upadki, kilka lat trwała w zawieszeniu, od dłuższego czasu jest przyjaźnią na odległość. Nie spędzamy już razem dwóch miesięcy wakacji, spotykamy się rzadko, ale każda z nas wie, że możemy na siebie liczyć.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że dzisiaj przyjaciółka zdecydowanie lepiej gotuje.

Dwie dzisiejsze lalki połączyła przyjaźń mimo wielu dzielących je różnic. Pochodzą z różnych rodzin, mają za sobą różne doświadczenia; jedna jest energiczna i ciekawska, druga łagodna i spokojna. A jednak przypadły sobie do gustu i twierdzą, że żyć bez siebie nie mogą. Przypadek? Zrządzenie losu? Nie. Zielonookie przeznaczenie, które ma na imię Madelaine i właśnie kończy tę notkę ;)

Petra wyciągnięta za nogi z kosza w SH, ogólnie w dobrym stanie, ale niestety poprzednia właścicielka nie lubiła grzywek i sięgnęła po drastyczne metody, stąd konieczność zaczesania nad czołem pasma włosów. Tereska przyjechała do mnie w większym zestawie, jest zadbaną lalką domową, bez śladów wymemłania.





poniedziałek, 19 sierpnia 2013

The Versatile Blogger Award


Znowu mały przestój - zaczęłam urlop, a urlop nie jest po to, żeby mieć czas wolny ;)

Nominację otrzymałam od Weroniki. Dziękuję!



Mam wymienić 7 rzeczy, które lubię.

1. Lubię książki. Czytać, mieć, kupować, oglądać, czasami wąchać.
2. Lubię lenistwo. W tym jestem naprawdę dobra.
3. Lubię gotować.
4. Lubię whisky i gin z tonikiem.
5. Lubię czekoladę.
6. Lubię maj. Miesiąc obietnic.
7. Lubię nocne rozmowy. Zwłaszcza te przeciągające się do świtu.

To nie są ani jedyne, ani najważniejsze rzeczy, które lubię. Tylko te, które pierwsze wpadły mi do głowy :)

Tradycyjnie nie będę nominować dalej.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Niekochana czyli Kopciuszek

Pewnie każdy, kto zbiera lalki, darzy swoje zdobycze mniejszą lub większą sympatią. Są miłości od pierwszego wejrzenia, są uczucia trudniejsze, wymagające czasu, a czasem pracy, są też kompletne pomyłki albo przypadkowe związki. Nawet najdroższa i najbardziej wyczekiwana lalka może być rozczarowaniem.
Mnie na szczęście kupowanie drogich lalek nie grozi, więc ewentualne rozczarowania to koszt góra kilkunastu złotych ;)
Ta lalka trafiła do mnie przypadkiem kilka lat temu, dorzucona przez sprzedającą do Sindy i kilku drobiazgów. Wyjęłam ją z paczki i zdębiałam - niewielkie było wtedy moje pojęcie o lalkach (czyli tylko nieco mniejsze niż dzisiaj...), ale takiego paskudztwa nie widziałam jeszcze nigdy. Za duża głowa, nasadzona za mocno na szyję, przerysowany makijaż, karykaturalnie krótki tułów i wielkie stopy, a do tego glizdowate ręce i nogi, wyginające się w każdą stronę (chociaż w żadnej pozycji nie pozostające zbyt długo).
Paskuda taka, że aż żal patrzeć, pomyślałam. I poczułam nawet cień sympatii do lalkowego nieszczęścia.
Mijały lata... ;)
Lalka spędzała ten czas w pudle z innymi, bardziej urodziwymi koleżankami, cały czas mając nadzieję, że może i ją ktoś pokocha.
Aż pewnego dnia dowiedziała się, że gdzieś tam, za górami, za lasami, ma... rodzinę!
Pomyślała więc, że może to dla niej szansa? Może...?

Wypadła z pudła, skoczyła do łazienki na odświeżającą kąpiel i poleciała w plener.
Lansować się, a jakże ;)







Jak widać nie obyło się bez obowiązkowego dziubka ;)

A dlaczego Kopciuszek?...
Przykra sprawa... Nie wiem, co ona wyczyniała w pudle, w którym leżała, ale zgubiła jeden pantofelek. Poszukiwania trwają.

środa, 7 sierpnia 2013



Dostałam wyróżnienie od Lonely Heart - dziękuję :)



1. Wymarzona lalka Barbie lub prezent?

Nie mam jednej, wymarzonej lalki. A może po prostu jeszcze tej jedynej nie spotkałam? Niech tak będzie - czekam na swoją Emilkę :)
2. Jakie osoby cenisz najbardziej?

Szanujące innych. Pod każdym względem. To dla mnie bardzo szerokie pojęcie.

3. Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

Nie. Wierzę w zauroczenie, które może przejść w miłość, owszem, ale w to, że jedno spojrzenie wystarczy, żeby kogoś pokochać jest wg mnie niemożliwe :)

4. Człowiek za wzór do naśladowania i postępowania w życiu?

Chyba nie ma takiego człowieka. Jest za to kilka osób, które podziwiam za pewne cechy i pod tymi względami chciałabym je naśladować. Nie ma na tej liście osób publicznych, więc będzie bez nazwisk ;)
Chociaż... tak, na pewno chciałabym być chociaż w połowie tak pracowita jak Madonna!


5. Ulubiona książka?

Chronologicznie:
Mała Księżniczka F.H. Burnett, Trzej Muszkieterowie A. Dumasa, Kraina Chichów i Dziecko na niebie J. Carrolla, wszystko co napisał J.D. Salinger, a na dokładkę Harry Potter i stare książki Joanny Chmielewskiej.

6. Ulubiony gatunek filmowy / komedia ...horror?

Nie mam ulubionego gatunku. Lubię filmy, które mi się podobają i odwrotnie ;)

7. Ulubiony Zespół / styl muzyki?

Jak wyżej.

8. Jako dziecko marzyłaś żeby zostać ....?

Jako kilkulatka chciałam zostać baletnicą, nie wykluczałam też bycia weterynarzem. Z czasem zmieniłam plany ;)

9. Z prac domowych najbardziej nie lubisz...? 

Nienawidzę sprzątania.

10. Lubisz Kino czy Teatr?

Teatr, bez cienia wątpliwości.

11. Czy boisz się burzy i piorunów?

Nie boję się, po prostu czuję respekt ;) I wolę przeczekać w bezpiecznym miejscu.


Nie będzie dalszych nominacji, zanim odpowiedziałam zabawa zdążyła obiec chyba wszystkie blogi, jakie znam ;)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Niespodziewany środek lata

To nie jest tak, że dwie paskudy chwilę po wyjęciu z koperty zjadły swoją nową właścicielkę. To byłoby zapewne idealne wytłumaczenie mojego blogowego milczenia, ale nie pójdę na łatwiznę. Prawda jest nieco bardziej złożona - w systematycznie zżerającej mnie codzienności trudno zauważyć upływ czasu...

Paskudy są idealnymi towarzyszkami mniejszych i większych podróży. Mieszczą się w torebce i nic nie jest w stanie zakłócić ich zadowolenia z siebie :)
Jeździły ze mną od kilku tygodni z nadzieją na jakieś zdjęcia, wreszcie dzisiaj - proszę państwa, święto lasu! - nareszcie się udało.
Najpierw rozglądały się nieco oszołomione przyrodą...


Potem ruszyły odważnie na podbój nowych lądów :)
Razem...
  

I osobno...



Znalazły wreszcie odpowiednie dla siebie miejsce i postanowiły zdobyć je na własność przez zasiedzenie ;)