Poznajcie się...
Zacznijmy od tego, że w ogóle nie chciałam jej mieć. Nie lubię przecież Monsterek, uważam je za sztucznie wypromowaną modę, od początku do końca wymyśloną. Są za drogie, zwłaszcza w stosunku do jakości.
A poza tym nie, nie, nie. Nie chcę, nie potrzebuję, co ja bym z nią robiła.
Ale była aukcja na Allegro...
Kliknęłam przekonana, że ktoś mnie przelicytuje...
No i mam Frankę.
Gołą, ale poza tym w naprawdę dobrym stanie. Jest drobna, ładnie pozuje, chociaż sylwetkę ma jak sen szalonego ortopedy.
No i jest zielona :D
Oglądam, wykręcam ręce i nogi, niemal wącham ;) Musimy sobie dać trochę czasu.
Listka figowego użyczyła poziomka.
Z listkiem poziomkowym bardzo je do twarzy:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna. Pasuje jej ten listek. :P
OdpowiedzUsuńJak powiedział pan Kochanowski - "Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,
OdpowiedzUsuńKtórzy chcą, żeby młodzi nie szaleli." Odrobina szaleństwa, zwłaszcza wiosną jest O.K.
Frankowe szaleństwo zrównoważyłam zakupem kosiarki ;) Ewentualne bankructwo będę mogła zwalić na nią, a nie na ten zielony kawałek plastiku ;)
UsuńFranka jest fajniutka - może właśnie przez ten zielonkawy upiorny odcień?
OdpowiedzUsuń"Listka figowego użyczyła poziomka" :D Ja też kiedyś nie lubiłam Monsterek, ale zaczęły mi się podobać - magia częstości ekspozycji :)
OdpowiedzUsuńJej zieleń idealnie komponuje się z wyjątkowo jeszcze nieśmiałą wiosną...
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć mam teraz problem, muszę ją w coś ubrać!
Oj jak ja lubię Frankie :) najbardziej w wersji piżamowej, ma piękne, nieodkształcające się podczas czesania włosy. Fajny nabytek, gratuluję :)
OdpowiedzUsuń