Halo, czy ktoś widział słońce? U nas świat za oknem wyglądał tak, jakby czas stanął na godzinie 17.00. Już prawie 19.00, a nic się nie zmienia ;)
Ponieważ jednak wypadało zrobić cokolwiek, po obiedzie wyszliśmy do ogrodu. Na pole. W miejsce, gdzie może kiedyś znowu będzie ogród. Kto wie, nadal nie tracimy nadziei, chociaż póki co już od kilku lat przyroda wygrywa w kolejnych starciach.
Panowie machali grabiami, a ja wspierałam ich duchem ;)
A przy okazji zrobiłam kilka zdjęć wyciągniętej z kosza w SH jeszcze jesienią, niezidentyfikowanej Scence.
Scenka wygląda na pannę z miasta, prawdaż? Ale jest przecież środek najdłuższego weekendu nowoczesnej Europy, pół miasta wyjechało na wieś...
Teraz nastąpią zdjęcia, które miały być opatrzone fabularyzowanym komentarzem, ale mam z tym zwykle problem - o ile podobają mi się u innych takie lalkowe komiksy, kiedy mam sama coś podobnego napisać, wszystko wydaje mi się infantylne... i duszę takie zapędy w zarodku.
Powiem więc w dużym skrócie, że miała być to historia spaceru pewnej miastowej panny i jej ekskluzywnego pieska, który rzecz jasna natychmiast się zgubił. Panna szukała swojego skarbu przemierzając miejsca raczej niedostępne dla osóbek na wysokich obcasach i pewnie zapłakałaby się z rozpaczy, gdyby roztropna psina nie skorzystała ze zdobyczy cywilizacji.
Jak to dobrze, że było pole!
I wszystko skończyło się dobrze. A one nigdy nie dowiedziały się, jak blisko było wielkie niebezpieczeństwo...
Ja mogę powiedzieć to samo, że pole to ja mam wszędzie - tylko filżaneczki z gorącą herbatką nie zabieram - widać, że arystokratka z tej różowej psiny.
OdpowiedzUsuńPrawda, ze pudelka słodka? Znalazłam ją w szpargałach w pokoju syna, pewnie wyciągnął ją kiedyś z jakiegoś jajka-niespodzianki :)
UsuńSamo pole, tylko pole i wszędzie pole:)Ale t naprawdę to wygląda jakby zaginęła na sawannie;)
OdpowiedzUsuńPole po horyzont :) Siedziby ludzkie widać, ale dość daleko :)
UsuńDlaczego to wielkie niebezpieczeństwo tak się oblizuje? Czyżby? Och, to straszne!
OdpowiedzUsuńA może to był tylko kawałek kiełbasy?
Nie, nie, nie, wywalony jęzor to na szczęście widowiskowe zakończenie ziewnięcia, nie pożarcia ;)
Usuńchyba wszędzie taka paskudna pogoda; przypomniał mi się film kogel mogel i sytuacja z suczką Pusią - identyko;
OdpowiedzUsuńa tak swoją drogą ciekawe co by było jakby się psy spotkały? a może to ten różowy by wilczura zeżarł...
a scenka to Chelsea możliwe że serii z shopping spree, ale nie mam pewności
Na ile znam charakter Rudej (która swoje imię dostała, kiedy jeszcze była rudym szczeniakiem...), różowy pudel miałby spore szanse ;)
UsuńChelsea przejrzę, dziękuję. Problem w tym, że oczywiście była goła, nawet nie jestem pewna, czy ma firmową fryzurę. Ale w sumie, ta wiedza potrzebna mi tylko w celach kronikarskich, bez nazwiska też ją lubię ;)
Wcale po niej nie widać, że to kobieta z przeszłością :D. A psia z jęzorem super :).
OdpowiedzUsuńDbała o siebie ;) Podejrzewam, że secondhandowych otchłaniach pomogła jej przetrwać wrodzona godność osobista ;)
UsuńTwoje to niebezpieczeństwo? :) Mi się to pierwsze zdjęcie skojarzyło zupełnie inaczej - z Wichrowymi Wzgórzami.
OdpowiedzUsuńMoje, moje. Przyznam się, że Ruda stanowi 1/6 kompletu. Ale ciiii, posiadanie sześciu psów to nie jest objaw normalności ;)
Usuńna temat normalności się nie wypowiadam, natomiast na pewno jest to objaw dobrego serca :)
Usuńhej
OdpowiedzUsuńśliczne zdjęcia , a piesek uroczy pozdrawiam
Śliczna jest. :) Bardzo ładne zdjęcia. Dobrze, że piesek miał komórkę. :D
OdpowiedzUsuń