piątek, 3 maja 2013

Spacer w pochmurny dzień

Halo, czy ktoś widział słońce? U nas świat za oknem wyglądał tak, jakby czas stanął na godzinie 17.00. Już prawie 19.00, a nic się nie zmienia ;)
Ponieważ jednak wypadało zrobić cokolwiek, po obiedzie wyszliśmy do ogrodu. Na pole. W miejsce, gdzie może kiedyś znowu będzie ogród. Kto wie, nadal nie tracimy nadziei, chociaż póki co już od kilku lat przyroda wygrywa w kolejnych starciach.
Panowie machali grabiami, a ja wspierałam ich duchem ;)
A przy okazji zrobiłam kilka zdjęć wyciągniętej z kosza w SH jeszcze jesienią, niezidentyfikowanej Scence.



Scenka wygląda na pannę z miasta, prawdaż? Ale jest przecież środek najdłuższego weekendu nowoczesnej Europy, pół miasta wyjechało na wieś...

Teraz nastąpią zdjęcia, które miały być opatrzone fabularyzowanym komentarzem, ale mam z tym zwykle problem - o ile podobają mi się u innych takie lalkowe komiksy, kiedy mam sama coś podobnego napisać, wszystko wydaje mi się infantylne... i duszę takie zapędy w zarodku.

Powiem więc w dużym skrócie, że miała być to historia spaceru pewnej miastowej panny i jej ekskluzywnego pieska, który rzecz jasna natychmiast się zgubił. Panna szukała swojego skarbu przemierzając miejsca raczej niedostępne dla osóbek na wysokich obcasach i pewnie zapłakałaby się z rozpaczy, gdyby roztropna psina nie skorzystała ze zdobyczy cywilizacji.




Jak to dobrze, że było pole!

I wszystko skończyło się dobrze. A one nigdy nie dowiedziały się, jak blisko było wielkie niebezpieczeństwo...

15 komentarzy:

  1. Ja mogę powiedzieć to samo, że pole to ja mam wszędzie - tylko filżaneczki z gorącą herbatką nie zabieram - widać, że arystokratka z tej różowej psiny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, ze pudelka słodka? Znalazłam ją w szpargałach w pokoju syna, pewnie wyciągnął ją kiedyś z jakiegoś jajka-niespodzianki :)

      Usuń
  2. Samo pole, tylko pole i wszędzie pole:)Ale t naprawdę to wygląda jakby zaginęła na sawannie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pole po horyzont :) Siedziby ludzkie widać, ale dość daleko :)

      Usuń
  3. Dlaczego to wielkie niebezpieczeństwo tak się oblizuje? Czyżby? Och, to straszne!
    A może to był tylko kawałek kiełbasy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie, wywalony jęzor to na szczęście widowiskowe zakończenie ziewnięcia, nie pożarcia ;)

      Usuń
  4. chyba wszędzie taka paskudna pogoda; przypomniał mi się film kogel mogel i sytuacja z suczką Pusią - identyko;
    a tak swoją drogą ciekawe co by było jakby się psy spotkały? a może to ten różowy by wilczura zeżarł...
    a scenka to Chelsea możliwe że serii z shopping spree, ale nie mam pewności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ile znam charakter Rudej (która swoje imię dostała, kiedy jeszcze była rudym szczeniakiem...), różowy pudel miałby spore szanse ;)
      Chelsea przejrzę, dziękuję. Problem w tym, że oczywiście była goła, nawet nie jestem pewna, czy ma firmową fryzurę. Ale w sumie, ta wiedza potrzebna mi tylko w celach kronikarskich, bez nazwiska też ją lubię ;)

      Usuń
  5. Wcale po niej nie widać, że to kobieta z przeszłością :D. A psia z jęzorem super :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dbała o siebie ;) Podejrzewam, że secondhandowych otchłaniach pomogła jej przetrwać wrodzona godność osobista ;)

      Usuń
  6. Twoje to niebezpieczeństwo? :) Mi się to pierwsze zdjęcie skojarzyło zupełnie inaczej - z Wichrowymi Wzgórzami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje, moje. Przyznam się, że Ruda stanowi 1/6 kompletu. Ale ciiii, posiadanie sześciu psów to nie jest objaw normalności ;)

      Usuń
    2. na temat normalności się nie wypowiadam, natomiast na pewno jest to objaw dobrego serca :)

      Usuń
  7. hej
    śliczne zdjęcia , a piesek uroczy pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczna jest. :) Bardzo ładne zdjęcia. Dobrze, że piesek miał komórkę. :D

    OdpowiedzUsuń