poniedziałek, 2 grudnia 2013

Diana

Jako dziecko marzyłam o Barbie.
Śniłam o pięknej szczupłej blondynce ze zginanymi nogami, w tych snach znajdowałam lalkę na ulicy i do przebudzenia nosiłam przy sobie jak najcenniejszy skarb. Na jawie zaglądałam tęsknym wzrokiem na wystawę Pewexu, skąd bił różowy blask mojego marzenia, do zdobycia tylko za bardzo obcą walutę.
Ze skrywaną zazdrością bawiłam się Fleur młodszej koleżanki, siłę uczucia kanalizując szyciem jej - zapewne bardzo koślawych - ubranek.
Nie miałam żadnych krewnych na Zachodzie, więc nie mogłam liczyć na cud w postaci paczki (w ten sposób ominęły mnie też czekoladowe jajka, nutella i zegarek elektroniczny). Byłam najstarszym dzieckiem w rodzinie, a więc bez szans na odziedziczenie po kimś lalki. Beznadziejna sprawa.

Barbie wydawała mi się tak absolutnie niedostępnym cudem, że jako dziecko nigdy nie wyjawiłam, jak bardzo jej pragnę. Cała moja rodzina żyła w nieświadomości niemal do końca lat 80, kiedy w jakiejś rozmowie, żartem, wydukałam wreszcie, że zawsze chciałam taką lalkę mieć.
Moja babcia przepłakała wtedy całą noc, z żalu nade mną (a nie nad moją głupotą), z żalu, że nic nie wiedziała, bo wtedy kupiłaby mi ją na pewno.
Mama popukała się w czoło i pojechała do Zakopanego grać w brydża. A w drodze powrotnej kupiła mi ją. Bohaterkę dzisiejszego wpisu.
Nie, nie Barbie, ale prawie, prawie.


Dostałam Dianę w prezencie chyba na imieniny po 16 urodzinach, w lipcu 88 roku.
Pewnie, że ją kochałam :)
Moja Diana była gimnastyczką. Po jakimś czasie przebrałam ją w coś innego, sportowy strój chowając w nieprzebranym oceanie szpargałów. Nawet nie próbowałam go szukać, byłam przekonana, że nie przetrwał trzech przeprowadzek. A jednak...
Najpierw wpadł mi w ręce jeden but. Niestety, tylko jeden (i niestety zapomniałam zrobić mu dzisiaj zdjęcie, a potem było już za ciemno). Kilka dni temu, szukając starego odtwarzacza mp3, w starym drewnianym pudełku na biżuterię znalazłam hula-hop i starannie zapakowany strój mojej Diany.

 

Lalka jest w stanie bardzo dobrym, z wyjątkiem włosów - niestety, ćwierć wieku w ich przypadku to zdecydowanie za długo, przy próbie czesania zaczęły się kruszyć. Wymyłam je delikatnie i wysmarowałam odżywką, mam nadzieję, że trochę to pomoże. Nie pamiętam, jaką fryzurę miała oryginalnie, więc związałam tylko włosy różową gumką.


29 komentarzy:

  1. To fantastyczne, że strój przetrwał prawie nienaruszony, w tym wypadku brak butów jest niezauważalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szesnastolatki znacznie rzadziej przebierają lalki niż ich o dziesięć lat młodsze koleżanki, Diana nie miała kiedy się zużyć ;) Cały czas liczę na łut szczęścia, może drugi but jeszcze się znajdzie, chociaż rzeczywiście ich brak nie razi. No, ale byłby komplet...

      Usuń
  2. Powinnaś pisać opowiadania. Świetnie czyta się Twój tekst. Pomyśl o tym...pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam niestety włączoną zbyt surową autocenzurę, jestem mistrzynią skracania i wyrzucania tego, co piszę.

      Usuń
  3. Masz mamę grającą w brydża? Chciałam się kiedyś nauczyć, ale nie starczyło mi zapały. I nauczyciela.
    Diana jest w świetnym stanie a ubranie ma ciekawe i chyba starannie uszyte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama grała w brydża sportowo, była nawet dwa razy wicemistrzynią Polski. A potem jej się odechciało :)
      Ale na nauczycielkę nie nadaje się na pewno, ma na to za mało cierpliwości. Mnie uczyła - a raczej usiłowała uczyć - jej partnerka (brydżowa... dzisiaj to nie jest takie oczywiste... ;)), z wykształcenia nauczycielka, no i równie dobra brydżystka - została później mistrzynią świata. Okazało się jednak, że mam chyba jakiś defekt, jakiekolwiek gry karciane nie trzymają się mojej głowy ;) Grywałam w kierki, remika, tysiąca... i za każdym razem, nawet z dnia na dzień, musiałam się uczyć zasad od nowa. Z brydżem było tak samo, po kilku próbach dałam sobie spokój :)

      Usuń
  4. Twoje wspomnienie jest dowodem na to, że trzeba dzielić się swoimi marzeniami z otoczeniem :):) . Diana wygląda bardzo świeżo i pogodnie .
    Mój Tata doskonale grał w brydża . Chciałam żeby mnie nauczył ale na wstępie dostałam stosik brydżowych książek do przeczytania , co skutecznie mnie zniechęciło . Uwielbiam czytać ale nie o brydżu ... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamiast zacząć od praktyki postanowił Cię dobić teorią? ;)
      W moich obydwu domach - bo u taty też - książki i pisma brydżowe leżały gęsto. Bardzo lubiłam czytać opowieści Janusza Korwina Mikkego, chociaż niewiele z nich rozumiałam :)

      Usuń
  5. Jest śliczna. I jak ładnie zachował się jej strój. :) Ja też jako dziecko miała Diankę, niestety mojej sukienka nie dotrwała do naszych czasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej strój przetrwał pewnie dzięki mojej sklerozie ;) A hula-hop zachowało się zaplątane między bransoletki.

      Usuń
  6. ślicznota, Taka Diana w takim stanie - marzenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tak bardzo się ucieszyłam kiedy znalazłam ubranko :)
      Tylko jej włosy mnie martwią.

      Usuń
  7. Ooo, czytam prawie o sobie :D Trochę szybciej Mikołaj mi spełnił (częściowo...) marzenie - moja Diana Gimnastyczka miała płaskie stopy i adidasy na nich, ciemną karnację oraz burzę afro na główce.
    Te jej płaskie stopy doprowadzały mnie do łez. Uparcie próbowałam jej zmajstrować czółenka na mini-mini obcasiku ... a pasowały na nią tylko te wstrętne adidasy ... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szeptałaś Mikołajowi, jakie masz marzenie? Bo jeśli tak, to dałaś mu chociaż jakąś szansę, nie to co ja ;)
      Śniadą Dianę kupiłam siostrze, nie pamiętam jakie miała stopy. Ale kto wie, może uda mi się sprawdzić, wszystko zależy od efektów wykopków strychowych.

      Usuń
  8. Oooch ^^ Wzruszająca historia! Lepiej późno niż wcale. Twoja Diana zachowała się wspaniale i teraz cieszy oko nie tylko Twoje, ale i nasze- czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Puchnie z dumy sierotka, do tej pory czuła się nieco zagubiona w pudle z "prawdziwymi" ;)

      Usuń
  9. przechowała się w idealnym stanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, gdyby ktokolwiek w mojej rodzinie miał głowę do interesów, nakupowałby mi Barbie i potraktowałby to jak lokatę kapitału.
      Prawie wcale nie niszczyłam lalek, gubiłam im tylko buty... :)

      Usuń
  10. Ja też śniłam i marzyłam o tym, żeby znaleźć oryginalną Barbie na ulicy... I to zapudełkowaną! :-D

    Jednak Diana ma swój klimat, uwielbiam tę pyzatą buźkę. Cieszę się strasznie, że odnalazłaś jej ciuszki, bo rzadko można ją oglądać w takim świetnym stanie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Moją" znajdowałam zawsze na swojej ulicy, nie była w pudełku, ale miała wspaniałe ubrania. Ech, dzisiaj też bym taką chętnie znalazła ;)
      Diana ma pyzatą buźkę i podwójny podbródek. Widać go wyraźnie na ostatnim zdjęciu.

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Też tak uważam, mam tylko nadzieję, że nie wyłysieje. Póki co odżywka trochę pomogła, łamią się tylko końcówki.

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Oo tak, aerobik rządzi :D Może jej zafunduję frotki na nadgarstki :)

      Usuń
  13. pozdrawiam ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie Ci się zachowała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panna Zachowanna dziękuje ;) Tak to jest jak się żyje w cnocie i uprawia sporty! :)

      Usuń
  15. Cudna lalka:] Miałam Dianę w identycznym stroju, ale z ciemnymi włosami i oczami. Jeszcze miała białe gumowe adidaski:]

    OdpowiedzUsuń